Tego dnia doświadczamy znacznej różnicy poziomów przemierzanych terenów
(ponad 600 m).
Stawy kolanowe i barkowe najdotkliwiej doświadczyły stromych zejść.
Po mówiąc delikatnie średnio dobrze przespanej nocy (na ile to możliwe w 30 osobowej albergue) stajemy w pełni rynsztunku tj. latarka, kij na wypadek nie do końca przyjaźnie nastawionych czworonogów. Jeszcze przed samym wyjściem po raz pierwszy od wyjazdu słyszymy ojczystą mowę - poznajemy pierwszego Polaka na naszym camino - pozdrawiamy Jacka :) Wędrujemy dość żwawo wzdłuż jezdni racząc się soczystą zielenią spowitą sporą dawką mgły i prześwitujących słonecznych promieni. Po kilku kilometrach zatrzymujemy się już tradycyjnie na hiszpańskie desayuno. Przesympatyczna właścicielka opowiada nam o swojej miłości i pasji do camino, prezentuje zdjęcia z swojego pielgrzymowania zimą do Santiago. Tego dnia doświadczamy znacznej różnicy poziomów przemierzanych terenów (ponad 600 m). Stawy kolanowe i barkowe najdotkliwiej doświadczyły stromych zejść. Docieramy do miasteczka Triacastela, położonego we wschodniej Galicji w prowincji Lugo. Jako ciekawostkę można wskazać, że nazwa miasteczka pochodzi od trzech zamków niegdyś znajdujących się w tej miejscowości, niestety żaden z nich nie doczekał obecnych czasów. Tutaj również kończy się górski odcinek Camino de Santiago. Z Triacastela w dalszą trasę prowadzą dwie drogi, my trochę nieświadomie zdecydowaliśmy się na tę dłuższą (o około 8,5 km), dzięki czemu trafiliśmy do malowniczej wioski Samos. Idąc kilka godzin leśną drogą w otoczeniu drzew nagle w dolinie pojawia się przepiękny monastyr - przeżycie uskrzydlające. Jest to jeden z najbardziej znanych i znaczących klasztorów w historii Hiszpanii. Samos jest również ważnym symbolem Galicji, ze względu na rolę, jaką odegrał klasztor w historii i kulturze regionu. Miasteczko jest bardzo spokojne. Są trzy główne miejsca na spędzenie noclegu: albergue w klasztorze, albergue privado lub hotel. Gdyby nie zmęczenie moglibyśmy bez końca przechadzać się po urokliwych uliczkach Samos spoglądać z kamiennego mostu wprost na monumentalny monastyr - niemy świadek niejednej wspaniałej historii. Uczestniczymy we mszy św., ze specjalnym błogosławieństwem dla pielgrzyma :) W albergue poznajmy kolejne ciekawe osoby z różnych stron świata: Korea, Rumunia, Niemcy. Po raz kolejny przekonujemy się że ludzie na camino są wielkim bogactwem. Przyrządzamy posiłek i z widokiem na przepiękną okolicę i chwilą refleksji relaksujmy się ;)
6 Komentarze
Marysia
16/10/2015 14:40:20
Piękne zdjęcia! najbardziej podoba mi się opis: "Wędrujemy dość żwawo wzdłuż jezdni racząc się soczystą zielenią spowitą sporą dawką mgły i prześwitujących słonecznych promieni." ;)
Odpowiedz
Ela
19/10/2015 10:51:33
Piękne widoki. Szkoda, że te zameczki nie przetrwały :/... ja tak lubię zamki.
Odpowiedz
6/9/2016 20:41:37
Piękne zdjęcia i fascynująca jest ta wyprawa z Wami. Teraz czas w nią wyruszyć samemu:-)
Odpowiedz
Twój komentarz zostanie opublikowany po jego zatwierdzeniu.
Odpowiedz |
AuthorAsia & Marcin - nasze zdjęcia, nasze podróże, nasz punkt widzenia :) Archives
Grudzień 2018
Categories
Wszystkie
|