Nasz spacer po Rzymie rozpoczęliśmy od wspomnianych już wcześniej Schodów Hiszpańskich znajdujących się przy Placu Hiszpańskim (Piazza di Spagna) - jednym z najsłynniejszych placów tego miasta. Schody są tłumnie odwiedzane przez turystów o każdej porze roku, najlepiej więc wybrać się wczesnym rankiem bądź o zmroku żeby uniknąć zgiełku i poczuć specyficzny klimat tego miejsca. Właśnie w tym miejscu swój apartament miała gwiazda kina Sophia Loren.
Koloseum bez cienia wątpliwości stanowi symbol Rzymu. Amfiteatr Flawiuszy to do dziś majstersztyk budowlany ( na jego planie budowane są stadiony i areny piłkarskie sportowe). Przymykając oczy słyszymy tętent koni biorących udział w wyścigach rydwanów, gromkie krzyki towarzyszące walkom gladiatorów czy pokazowych walk dzikich egzotycznych zwierząt.
Koloseum to miejsce będące kapsułą czasu to pestka starożytnego imperium.
Wchodząc do bazyliki doznałem uczucia którego nigdy wcześniej ani do tej pory później nie doświadczyłem... poczułem się niezwykle małą i kruchą istotą, pyłkiem wobec wieków poprzedzających powstanie Bazyliki i nieopisanego piękna tej monumentalnej sakralnej budowli, wręcz oniemiałem ze względu na artyzm, bogactwo. Świadomość stolicy Piotrowej budziła rozmaite emocje. Mieliśmy jeszcze okazję odwiedzić pierwotne miejsce pochówku dziś już św. Jana Pawła II (był to 2009 rok). Watykan i bazylika to miejsce, które na pewno jeżeli będzie mi dane chciałbym jeszcze w życiu odwiedzić.